Niekopulana zawiodła

No nie popisała się Niekopulana Zawsze Dziewica, oj nie popisała na to swoje święto zwane Wniebowstąpieniem.
(Cholera a może ona w ogóle w niebo nie wstąpiła?)
Tyle pielgrzymek, tyle modłów i innych świętobliwych brewerii, tyle poświęcenia i osranych przydrożnych rowów i innych zakamarków, tyle pęcherzy na piętach i na dupach... tyle wyrzeczeń - a tu leje cały dzień i w całym kraju.
Mało tego, dołożyła tajfunami na pobożnym śląsku czyli opolszczyźnie a na klerykalne podkarpacie jebnęła gradem wielkości kartofla.
Duszpastuchy liczyły na kasę - a tu kicha.
Parafrazując znamienne słowa Giovaniego Medici, trzynastoletniego kardynała, późniejszego papieża, Leona X (1513 - 1521) o Chrystusie, można by rzec:
"To nieprawdopodobne, jak można tyle zarobić na głupiej bajce o Wniebowstąpieniu Niepokalanej Dziewicy i cudownym malowidle na Jasnej Górze..."
Paulini coś o tym wiedzą.

Tym razem chyba też zawiodła...
Dziennik „Fakt" uprzejmie ale i nabożnie doniósł, że nad Małopolską pieczę sprawuje Niepokalana Dziewica czyli Matka Boska. W nocy na krajowej trasie samochód marki Lancia wpadł „na pobocze, następnie do rowu, gdzie auto podbiło i dlatego stanęło dęba obok drzewa". Tabloid dopowiada, że samochód dalej nie koziołkował, bo zatrzymał się na... stojącej na poboczu betonowej kapliczce właśnie ze wspomnianą Zawsze Dziewicą. Nad kierowcą z pewnością „czuwała Najświętsza Panienka". Dziwne tylko, że owo „czuwanie" rozpoczęło się dopiero wtedy, gdy samochód wpadł do rowu. Czyżby cudowna moc Maryi nie sięga jezdni?